W górskim świetle pod niebem Bieszczadów uczniowie z Technikum im. Piłsudskiego w Brzesku szukali kadrów, w których technika spotyka się z emocją. Plenerowa sesja fotograficzna na Połoninie Wetlińskiej stała się czymś więcej, niż tylko ćwiczeniem warsztatowym – stała się lekcją patrzenia na świat, ludzi i siebie.
Uczniowie klas 3FT i 5FT z Technikum im. Piłsudskiego w Brzesku wzięli udział w plenerowej sesji fotograficznej na Połoninie Wetlińskiej. W górskim świetle, pod otwartym niebem Bieszczadów szukali kadrów, w których technika spotyka się z emocją.
Trasa wiodła przez bieszczadzkie ścieżki aż po grzbiet połoniny, skąd rozpościera się panorama na pasma Smereka i Caryńskiej. Pogoda dopisała: czyste niebo, ciepły wiatr i jesienne słońce, które zamieniało złote trawy w naturalny reflektor. – To światło nie potrzebuje filtrów ani studia – żartowali uczniowie, ustawiając koleżanki i kolegów w surowym, ale niezwykle plastycznym krajobrazie. W obiektywach pojawiły się portrety w stylu retro, zdjęcia stylizowane na epokę wojenną, a także delikatne, pełne ruchu kadry w zwiewnych sukniach. Każde zdjęcie tworzy małą opowieść. O człowieku w przestrzeni, o kolorze, o czasie, który zatrzymuje się na ułamek sekundy.
Po pracy odpoczywali przy schronisku Chatka Puchatka, przeglądając efekty sesji. Fotografie, które łączą górską surowość z wrażliwością artystyczną. Wyjazd okazał się nie tylko lekcją zawodu, lecz także spotkaniem z naturą i samym sobą. – Nie było mgieł ani teatralnych efektów. Było za to czyste światło, prawdziwe emocje i ludzie, którzy potrafią z nich zrobić sztukę – podsumowała jedna z opiekunek wyjazdu. Grupą opiekowali się: Beata Olchawa, Magdalena Urbaś, Agnieszka Dzierwa i Piotr Gąsiorek.
Młodzi fotograficy przećwiczyli umiejętność pracy z modelem w plenerze, komponowania ujęć i świadomego wykorzystywania panujących warunków. A światło zmienne i nieprzewidywalne, stało się najcenniejszym nauczycielem dnia. Fotografia w górach uczy pokory, ponieważ trzeba dostosować się do warunków, na które nie mamy wpływu. Z Bieszczad młodzi ludzie wrócili z głowami pełnymi pomysłów. I kartami pamięci wypełnionymi zdjęciami, które – jak góry – mają w sobie coś z wolności.